21.10.10, 23:13
Witold Graboś: Poziom i jakość mediów publicznych rzutuje na demokrację
Rozmowa z Witoldem Grabosiem, Wiceprzewodniczącym Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.
Maja Kluczyńska: Gratuluję nowej KRRiT, że działa i już o tych działaniach słyszymy. Dużo jest nowej-starej pracy?
Witold Graboś: To trudne pytanie. Jest mnóstwo starych – nowych tematów. Stare jest otoczenie Krajowej Rady: płyty meblowe z lat 60., telewizory ELEMIS, 50 zł na aprowizację gabinetu Członka Rady, brak pieniędzy na działalność merytoryczną.
MK: Pan już kiedyś był w KRRiT. To dlaczego tak jest?
WG: Wszystko jest skutkiem bezrozumnej walki o media i KRRiT. Po 10 latach wróciłem i zastałem radę zdeprecjonowaną, jeśli chodzi o pozycję, autorytet i możliwości regulacyjne. KRRiT była niezbędna w momencie, kiedy rodziły się wolne i niezależne media. Był to swojego rodzaju dobroczyńca, który powiedział: koniec monopolu, wprowadzamy rynek. Ale ten sam rynek okazał się być czasami żmiją wyhodowaną na piersi Rady, bo w momencie uniezależnienia, nadawcy zaczęli walczyć przede wszystkim z KRRiT w celu umniejszenia jej kompetencji regulacyjnych. Orzecznictwo sądowe sprawiło, że Rada ma ograniczoną możliwość kontroli struktury właścicielskiej koncesjonariuszy, umieszczania wymogów programowych w koncesjach, czy przeciwdziałania tzw. rozszczepianiu programów. W momencie cyfryzacji mediów niechęć do regulacji sprawia, że w wielu krajach kompetencje związane z cyfryzacją są podzielone między regulatora telekomunikacyjnego a medialnego. Deprecjacja znaczenia KRRiT, to także skutek wspomnianej już walki politycznej i słynnego „skoku na media” z ostatniego dnia 2005 r., kiedy zwycięski PiS zmienił skład całej KRRiT przy okazji niszcząc tzw. rotacyjność (co dwa lata – 1/3 KRRiT wymieniała się), bo okazało się, że wszyscy muszą być swoi, z koalicji rządzącej. To bardzo zaszkodziło prestiżowi KRRiT. W efekcie po przegranych wyborach przez PiS nowa władza nie miała powodu promowania czy wspierania KRRiT. Odbiło się to fatalnie na budżecie, a skutki teraz my ponosimy.
MK: Mało ciekawie też wyglądają strony internetowe KRRiT 2005 - 2010 komentarz pozostawiam czytającym...
WG: To się w wkrótce zmieni. Bardziej niepokoi mnie to, że w 2005 r. przerwano także, już zaawansowany, proces cyfryzacji. Polska będzie jedynym krajem w Europie, który nie dotrzyma terminu zaleconego przez Komisję Europejską. Mam jednak nadzieję, że zdążymy do 2015 r., kiedy przestaną być chronione częstotliwości analogowe. Komisja Europejska sugeruje, żebyśmy proces cyfryzacji zakończyli do 2012 r. i już wiadomo, że nie zdążymy.
MK: A skutki dla mediów publicznych?
WG: Te media są takim elementem totalnego, ustawicznego, niekończącego się przetargu politycznego. Tak naprawdę nie wiadomo o co politykom chodzi: czy tylko o to, że ktoś, kto będzie pełnić funkcję w organach spółek mediów publicznych będzie z rekomendacji jednej czy drugiej partii? Przecież ważniejsze jest, by, to był ktoś mądry, kompetentny, zorientowany w temacie, a nie przypadkowy i mało roztropny, ale słuszny politycznie. Mieliśmy już szefów mediów publicznych, którzy swą osobowością chwały tym mediom nie przydali. Zamęt wokół mediów, szkodzi im samym.
MK: Zamęt deprecjonujący media i dziennikarzy w nich pracujących?
WG: Ja tym ludziom współczuję. Oni pracowali na wulkanie i chyba jeszcze po części pracują, choć - być może - ten okres mija. Ciągłe, bezrozumne zmiany wynikające z pozamerytorycznych przesłanek, to skandal. Na to nie powinno się było pozwalać i nie wolno pozwolić również w przyszłości. Nowa KRRiT zaczyna działać - powiedzmy szczerze - pozbawiona należnej pozycji i właściwych możliwości finansowych, co osłabia jej funkcje władcze i regulacyjne, kiedy istnieje konieczność przeprowadzenia cyfryzacji i potrzeba przywracania właściwego poziomu dziennikarstwa, które nie urągałoby mediom jako takim, ale szczególnie mediom publicznym. Zadania są niebotyczne. Mam to szczęście, że zajmowałem się także rynkiem telekomunikacji, który jest coraz bliżej mediów i także mam w pamięci przeszłość KRRiT. To pomocna wiedza. Mam też wewnętrzną siłę, żeby zmierzyć się z tą sytuacją, chociaż sytuacja pod każdym względem jest bardzo trudna.
MK: Co KRRiT chce uzyskać jako produkt końcowy?
WG: Zespół ekspercki ma przygotować koncepcje pracy KRRiT: mamy narzucić sobie inny reżim, inną strukturę, inną sprawność działania. To wszystko przed nami i dzieje się równocześnie. Mam nadzieję, że KRRiT powróci do konstytucyjnego zapisu „stania na straży wolności słowa”. To nigdy nie zostało przełożone na język praktyki
MK: Teraz Pan podejmie taką próbę?
WG: To trudne, ale KRRiT na nowo powinna stać się autorytetem w sferze wartości dziennikarstwa pod względem warsztatowym, etycznym czy wręcz estetycznym i moralnym. KRRiT sama tego nie zrobi jako urząd, ale powinna współpracować ze wszystkimi organizacjami opiniotwórczymi, z komisjami etyki, stowarzyszeniami, związkami twórczymi. Istota walki o nowe rozumienie misji mediów publicznych, jakości pracy dziennikarskiej, dziennikarskiej uczciwości, rzetelności, musi być w KRRiT. Jak to zrobić? Musimy wykazać się profesjonalizmem, charakterem, odwagą. Myślę, że nie zabraknie nam tego.
MK: Od czego zacząć?
WG: Trzeba wybrać nowe władze spółek mediów publicznych w formie konkursów. Do tych władz chcemy wybrać ludzi przygotowanych, rzetelnych, profesjonalistów. Będzie to dla nas sprawdzian czy zrobimy to porządnie, uczciwie, unikając wpływów politycznych, partyjnych czy klubowych itp. Trzeba zacząć od nowa po ludzku, porządnie. Na pewno będziemy zajmować się zapóźnioną cyfryzacją, bo to ona zmieni rzeczywistość medialną w stu procentach.
MK: Jak cyfryzacja zmieni życie każdego z nas?
WG: Każdy z nas za pośrednictwem zwykłej anteny będzie mógł bezpłatnie odbierać ponad 20 programów w pierwszych trzech multipleksach. To będzie bogata oferta i już do połowy 2013 r. Robimy wszystko żeby do tego czasu to się stało. Koncepcji i problemów jest mnóstwo: technicznych, organizacyjnych, technologicznych, programowych, prawnych. Do sprawy podchodzimy profesjonalnie: liczymy czas potrzeby na wypełnienie prawnych i formalnych procesów, liczymy pieniądze potrzebne na obecność programu w multipleksie. Dotychczas formalne aspekty rynkowe i finansowe, nie zawsze miały właściwą rangę. Wiele wyobrażeń o tym rynku to wyobrażenia chimeryczne, nie sprawdzone, powierzchowne albo błędne.
MK: Ale KRRiT po raz pierwszy jest zespołem „ludzi mediów i znanych z mediów” – będzie łatwiej budować prestiż, przeprowadzać cyfryzację, dzielić abonament?
WG: KRRiT po raz pierwszy ma ciekawy skład personalny: różne osobowości z różnych dziedzin, ale są to ludzie którzy mają „parcie na wiedzę”, chcą pracować i mają wiele twórczych pomysłów. To daje nadzieję, że będziemy działali sprawnie.
MK: Kwestia jakości programów i kosztów: im taniej tym lepiej i żegnamy programy kulturotwórcze, edukacyjne, a będziemy się „tanio i nieskomplikowanie rozrywali”?
WG: Nadawcy komercyjni dążą z oczywistych względów do potanienia produkcji, nadawcy publiczni – są w trudnej sytuacji finansowej. Politycy w swojej głębokiej nieroztropności podważali sensowność abonamentu mówiąc o możliwości finansowania mediów z budżetu państwa. Wszystkie propozycje projektów ustaw, które miały takie rozwiązania wprowadzać, nie weszły w życie. A dzisiaj wracamy do abonamentu - tylko on jest już „poobijany i pokaleczony”, głównie poprzez sugestie wygłaszane przez wydawałoby się odpowiedzialnych ludzi władzy, że można nie płacić abonamentu, bo to system przestarzały, nieefektywny itd. Wpływy z abonamentu są relatywnie niższe jak przed kilkoma laty, ale nie tak niskie, jak można by się tego spodziewać w sytuacji, gdy prawica i lewica głośno, zgodnym chórem mówiły: abonament - nie! Ludzie okazują się bardziej rozsądni niż politycy i bardziej rzetelni w wypełnianiu prawych powinności: obserwujemy niewielki wzrost wpływów abonamentowych!
MK: Ludzie też są już zmęczeni tzw. komercją. Chcieliby coś nowego, coś dobrego coś na poziomie. Chcieliby włączyć i usłyszeć mądrego człowieka.
WG: Ja się wcale nie dziwię. Jeżeli mówimy o finansowaniu z abonamentu mediów publicznych, to w przypadku rozgłośni radiowych jest to ciągle 80-90 % wpływów. W przypadku TV przed kilkoma laty to było 30 % wpływów, a w ub. roku już tylko 18%, a w tym roku wyliczenia wskazują na przedział 10-11%.
MK: To jak stosować zasadę: tyle misji ile abonamentu?
WG: Jeżeli to ma być telewizja misyjna, to część wpływów rynkowych komercyjnych musi być przeznaczona na programy misyjne. Innej możliwości nie ma. Telewizja publiczna została wepchnięta w objęcia komercji; tak samo porównuje się w niej słupki oglądalności programu, liczy się jakie wpływy reklamowe przynosi dany program. To czysta komercja. TV publiczna jest poddana czystej komercji i - co najgorsze - nie może być jej nie poddana przy obecnej formie finansowania.
MK: Tych programów misyjnych, kulturotwórczych, edukacyjnych będzie mniej niż komercyjnych w mediach publicznych?
WG: Media publiczne to nie tylko tzw. programy misyjne. To jest instytucja. Kiedyś chciano zniszczyć instytucje mediów publicznych i wprowadzić usługi zgodnie z dyrektywą o usługach audiowizualnych. To nie jest to samo. Po to, żeby były media publiczne, musi istnieć instytucja mediów publicznych. To są zobowiązania ustawowe, ale także praktyczne, dotyczące produkcji ambitnej, społecznie potrzebnej, kulturotwórczej, które wynikają ze świadomości kierownictwa mediów publicznych - całej kadry dyrektorskiej, menadżerskiej, ale także redakcyjnej, dziennikarskiej. Media publiczne muszą być układem odniesienia pod względem jakości, warsztatu dziennikarskiego, rzetelności, estetyki, moralności.
MK: Czy teza, że Europę należy przemyśleć od nowa dotyczy również mediów?
WG: Zapewne tak. Jest taka tendencja, żeby traktować nową rzeczywistość cyfrową mediów w kategoriach usług telekomunikacyjnych i przesunąć kompetencje regulacyjne w stronę regulatorów rynku telekomunikacyjnego. To jest tendencja trochę niebezpieczna i ona dotyczy wielu krajów. Coraz częściej agencje rządowe lub rząd jako taki, chcą mieć bezpośredni wpływ, albo pośredni na media. Ten proces dotyka także i Polski, bo nowela którą my realizujemy obecnie dopuszcza większy wpływ na obsadę organów mediów publicznych przez ministrów. Nie tylko już minister skarbu, ale i minister kultury będzie mógł wybierać swojego przedstawiciela do Rady Nadzorczej PR i TVP. Ta tendencja jest de facto niebezpieczna dla samej istoty demokracji. Poziom, jakość i niezależność mediów publicznych rzutuje na jakość życia publicznego i na jakość demokracji. Wyznacza standardy zachowań i upublicznia pożądane wzorce. Należy więc stworzyć dobry układ odniesień: jeśli ktoś będzie ambitny intelektualnie i przyzwoity moralnie, to będzie się czuć zniesmaczony patrząc na głupawe programy czy słuchając głupawych audycji radiowych. Będzie tym zmęczony.
MK: Kiedy już ten widz/słuchacz będzie wyczerpany wszechogarniającą bylejakością, co dostanie w zamian?
WG: Proszę pamiętać, że w dobie cyfryzacji istnieje większa łatwość dotarcia z programem do odbiorców. Mamy więcej programów. Ale to nie oznacza, że każdy właściciel programu jest w stanie wyprodukować dobrą, ambitną produkcję w każdym kanale tematycznym.
MK: Jakieś rozwiązanie?
WG: Potrzebny będzie kanał wielotematyczny, ambitny, poddany wymogom rygorów ustawy medialnej i nadzorowi organu medialnego, który da dobrą produkcję. To propozycja dla ambitnego widza, ale też rynkowy układ odniesienia, każdy nadawca komercyjny, który będzie szedł na łatwiznę i zechce pokazywać coś żenującego, będzie musiał się z nim zmierzyć. To argument przemawiający za mediami publicznymi.
MK: Ale coraz mniej jest takich osób, które chcą budować mądre media, tabloidy są tańsze i łatwiej je zrobić!
WG: Tym bardziej jest to ciekawe i to jest wyzwanie! Warto się tym zajmować.
MK: A KRRiT będzie się teraz tym zajmować?
WG: Biorę tutaj pieniądze, a mówiąc o rzetelności muszę zacząć od siebie. Chcę zrobić to, co jest możliwe. Nie ukrywam, że w tej pracy czasami inspiruję, czasami nalegam...
MK: Szczerze życzę sukcesów.
WG: Sukcesy bywają kłopotliwe, drobne porażki są bezpieczniejsze.
Aktualnie nie mamy ofert pracy.
Dodaj swoją ofertęDo zdobycia jeden egzemplarz książki.
Zapraszamy do współpracy. Cena dodania do katologu od 149 PLN netto.
Komentarze