08.10.12, 23:10
Aneta Zadroga i Anna Chodacka: Panie też lubią oglądać (część I)

"EksMagazyn" - pierwsze pismo w Polsce, które rozbiera facetów. Czy twórczynie magazynu są kobietami wyzwolonymi? Skąd pomysł na wydawanie magazynu? Rozmowa z Anetą Zadrogą – Redaktorem Naczelnym „EksMagazynu” oraz Anną Chodacką – sekretarzem redakcji „”EksMagazynu”.
Kuba Wajdzik: Trochę bałem się tej rozmowy.
Aneta Zadroga: Ale koleżanki czy mnie? Czy może pytania, czy się pan rozbierze? (śmiech)
KW: Właśnie do tego zmierzam… Czują się Panie w Polsce kobietami wyzwolonymi?
AZ: Zależy co pan rozumie pod pojęciem kobiety wyzwolonej. Mnie to się niebezpiecznie kojarzy jednak z feministkami.
KW: Pomiędzy kobietą wyzwoloną a feministka niektórzy dają znak równości.
AZ: Zacznę od tego, że czuję się przede wszystkim kobietą. Czy kobietą wyzwoloną? Nie za bardzo mam się z czego wyzwalać. Jestem kobietą i staram się realizować swoje potrzeby oraz ambicje zawodowe. Jedną z takich ambicji jest wydawanie „Eksmagazynu”. Nie uważam się za feministkę, aczkolwiek niektóre z poglądów koleżanek szanuję.
Anna Chodacka: Ja nie chcę być zaszufladkowana do feministek. Po prostu robię zawodowo to, co lubię. Wydawanie własnej gazety jest spełnieniem marzenia. Nigdy nie określałam siebie jako feministki, choć przyznam szczerze, że jak jadę do siebie do miejscowości, z której pochodzę, to czasem gdy poznaję nową osobę, mam zewnętrzny opór, by jej powiedzieć czym się zajmuję. Nie chce, żeby mnie ktoś zaklasyfikował od razu tak: ona rozbiera facetów i jest taka czy siaka. Występuje więc czasem wewnętrzna cenzura przed kimś.
Aneta Zadroga - szefowa "EksMagazynu"
KW: Skąd pomysł na wydawanie „Eksmagazynu”? To było marzenie od dawna, czy może podejrzały Panie takie pismo podczas jakiejś dalekiej podróży?
AC: Nie, bo nie ma czego podpatrywać tak naprawdę. Próby zrobienia na Wyspach Brytyjskich magazynu dla kobiet „Playgirl” skończyły się po trzech latach funkcjonowania, bo ok. 80 proc. odbiorców okazało się być homoseksualistami.
KW: Ale „Cosmopolitan” za granicą idzie bardzo podobną ścieżką, jaką podąża „Eksmagazyn”. W Polsce nie.
AZ: Zgadza się. W Polsce jeszcze dużo rzeczy niestety się nie zmienia. A skąd się wziął pomysł? Ja lubię mówić, że z potrzeby.
KW: To bardzo niebezpiecznie brzmi.
AZ: (śmiech) Z potrzeby popatrzenia sobie na ładnych, rozebranych facetów. Pomysł narodził się podczas luźnej rozmowy czterech koleżanek dziennikarek. Doszłyśmy do wniosku, że fajnie byłoby zrobić coś własnego, coś takiego, czego jeszcze nie było. Więc zdecydowałyśmy się na magazyn z nagimi facetami.
KW: Tak sobie myślę, że trochę szufladkujemy to pismo, bo w gazecie na kilkadziesiąt stron nie ma samych rozbieranych facetów. To chyba tylko taki „bonus”.
AC: Ja lubię często powtarzać, że ta nasza sesja zdjęciowa to jest taka wisienka na torcie. To nasz slogan reklamowy, którym się posługujemy promując się w mediach, że to pierwszy magazyn w Polsce, który rozbiera mężczyzn. Ale trzeba naprawdę sięgnąć po ten magazyn, żeby zobaczyć, że jest w nim o wiele więcej. Wszystkie założycielki pisma mają bardzo dobre tradycje dziennikarskie. Nie idziemy z głównym nurtem mediów, gdzie ma być tylko szybko, fajnie, bez zadawania trudnych pytań. I gdzie koniecznie musi być miło. Staramy się, by te teksty odpowiadały na trudne pytania oraz poruszały takie tematy, których jeszcze może nie było, jak choćby nagrywanie nocy poślubnej, seksualizacja dzieci. Ja wiem, że to taki slogan, że u nas jest inaczej, że tylko my zadajemy ważne pytania, ale u nas naprawdę tak jest.
AZ: Taka tematyka wynika również ze specyfiki odbiorcy.
KW: Kto jest zatem odbiorcą „Eksmagazynu”?
AZ: Z badań, które mamy, odbiorcami magazynu są kobiety, mieszkanki większych miast, powyżej 25. roku życia, samodzielne, z wykształceniem co najmniej średnim.
KW: Przeszkadza wam częste używanie sformułowania „damski Playboy”?
AZ: Dopóki pomaga nam się wypromować, absolutnie nam to nie przeszkadza. Natomiast specyfika takiego magazynu musi być siłą rzeczy inna. Bo wiadomo, że kobiety i mężczyźni są innymi odbiorcami. Większość „Playboya” stanowią zdjęcia i krótkie teksty, typu: „doprowadź swoją kobietę do 10 orgazmów podczas jednego stosunku” (śmiech). No i panowie to czytają, bo lubią. Panowie przede wszystkim lubią oglądać, a panie też lubią oglądać…
KW: … do czego przez lata się nie przyznawały.
AZ: (śmiech) I nadal wiele kobiet się nie przyznaje i wiele robi to ukradkiem. Mamy nadzieję jednak to zmienić. Żeby kobietę zatrzymać przy tytule, nie wystarczy jej pokazać tylko pięknego faceta, bo pismo przejrzy i wróci do swojego, realnego, którego ma w sypialni. My musimy kobietę zatrzymać dobrym tekstem, na dobry temat, który być może jej nie dotyczy bezpośrednio, natomiast taki, z którego się czegoś dowie albo pozna rzeczy, o których nie wiedziała. Cieszę się też z maili do redakcji, w których czytelniczki się identyfikują z problemami poruszanymi na łamach pisma. Cieszę się z tego bardziej niż z pięknego pana na okładce.
KW: Ale panie w waszym piśmie nie przeczytają o tym, jak wychowywać dzieci i ugotować zupę pomidorową?
AZ: Wydaje mi się, że jest na rynku tyle pism, które udzielają takich porad, że powielanie takiej tematyki byłoby stratą czasu - naszą i naszych czytelniczek.
KW: Teraz pytanie już bardzo poważne. Co stanowiło największą trudność przy zakładaniu pisma i wydaniu pierwszego numeru? Zawsze u debiutującego czasopisma, za którym nie stoi wielki koncern wydawniczy, pojawia się mnóstwo trudności - choćby to, że trzeba sobie samemu wydeptywać wiele ścieżek.
AC: Wszystko było tak naprawdę trudnością. Przekonanie sponsorów, reklamodawców - zwłaszcza przed pierwszym numerem, kiedy nie miałyśmy magazynu w ręku. Natomiast już po pierwszym numerze miałyśmy co zaprezentować i było to o wiele łatwiejsze. Dla mnie zaskoczeniem była sama premiera pisma. Z tej okazji zrobiłyśmy event i udało się nam do niego znaleźć partnerów.
AZ: Podstawowym problem na pewno jest brak kapitału, które posiadają duże wydawnictwa. My jesteśmy wydawnictwem niezależnym z Krakowa. Niedawno byłam z koleżanką w Operze Krakowskiej, gdzie przygotowujemy drugie urodziny. Bardzo miły pan, który nas przywitał, od razu nas zapytał jak minęła podróż i czy wygodny był pociąg z Warszawy. Założył tym samym jednocześnie, że siedziba ogólnopolskiego wydawnictwa musi znajdować się w stolicy.
KW: Jak się prowadzi pismo z perspektywy Krakowa? Prawie każde medium ma obecnie swoją siedzibę ma w Warszawie.
AZ: Ciężko. Mamy przede wszystkim logistyczne problemy. Spotkania oraz gwiazdy dostępne są zazwyczaj w Warszawie. Kursowanie do stolicy jest stałym elementem naszej pracy. Firmy, które są potencjalnymi reklamodawcami, też najczęściej zlokalizowane są w Warszawie.
AC: My dosyć intensywnie działamy i promujemy się w Krakowie: organizujemy eventy, patronujemy różnym wydarzeniom. Bardzo dbamy o czytelniczki w Krakowie, a mimo wszystko czytelnictwo mamy lepsze w Warszawie, gdzie nie działamy promocyjnie.
KW: Z czego może to wynikać?
AZ: Z lepszego rynku i może trochę z zaściankowości Krakowa. Jeśli chodzi o branżę medialną, daleko Krakowowi do Warszawy, inaczej robi się interesy z firmami, które maja siedzibę w stolicy, a zupełnie inaczej z firmami z Małopolski. Myślę, że w dużym stopniu z tego wynika, że wszystkie media uciekły z Krakowa .
KW: Czy takie pismo miałoby szanse powstać w Warszawie? Przeglądając wasz magazyn jednak czuć duch Krakowa.
AZ: To jest magazyn ogólnopolski, więc nie ważne czy będzie robiony w Warszawie, Krakowie czy Wrocławiu.
AC: My może nie mamy mocnych kręgosłupów moralnych, ale mamy dosyć mocno ustawione patrzenie na świat. Sądzę, że na ten sam pomysł wpadłybyśmy w stolicy i dokładnie magazyn by tak samo wyglądał.
AZ. Ja chciałabym uniknąć szufladkowania, bo bardzo łatwo wyrobić sobie opinię, że oto cztery dziewczynki z Krakowa robią sobie magazyn po krakowsku. Nie, nie robimy magazynu po krakowsku, robimy magazyn ogólnopolski, i robimy go dobrze po dziennikarsku. Jesteśmy tylko fizycznie w Krakowie.
KW: Jak wygląda rynek reklamy w przypadku „EksMagazynu”? Czy ktoś widząc pismo ucieka, czy częściej jednak mówi: super, wchodzę w to. Jak to wygląda z perspektywy małego wydawnictwa i w dodatku z Krakowa? Siła przebicia dużych koncernów, zwłaszcza teraz, kiedy sprzedaje się reklamy pakietowo i otrzymuje się mnóstwo bonusów, wygląda zupełnie inaczej.
AZ: Nikt jeszcze nie uciekł przed nami (śmiech). Nikt też nie rzucił słuchawką. Za dużymi parterami, których obsługują domy mediowe, trzeba się dużo nachodzić, ale można ich zdobyć. Świadczy to o tym, że reklamodawcy widzą w magazynie dobry produkt marketingowy.
AC: Często jest tak (co nie jest dla nas ujmą), że np. trzeba pismo najpierw wysłać, bo nas po prostu nie znają. Ale kiedy widzą coś takiego i widzą, że to jest elegancko wydane, że trzyma dobry poziom, to nasz magazyn jest idealnym dodatkiem do ich działań. Mamy im co zaproponować, bo robimy choćby eventy , gdzie mogą się wypromować i mieć coś dodatkowego.
AZ: My działamy jak duże wydawnictwo w skali mikro. Mamy tytuł papierowy, portal oraz eventy, inserty, płyty. Branże, które się najczęściej u nas reklamują to moda, zdrowie, uroda, nieruchomości, wypoczynek.
Ciąg dalszy wywiadu - wkrótce.
Aktualnie nie mamy ofert pracy.
Dodaj swoją ofertęDo zdobycia jeden egzemplarz książki.
Zapraszamy do współpracy. Cena dodania do katologu od 149 PLN netto.
Komentarze