11.12.12, 08:30
Agata Michalak: KUKBUK dla kulinarnych hedonistek i hedonistów
Rozmowa z Agatą Michalak, redaktor naczelną nowego magazynu „KUKBUK”.
Kuba Wajdzik: Czym nowy tytuł różni się od pozostałych magazynów kulinarnych na rynku?
Agata Michalak: „KUKBUK” to nie tylko kolejny tytuł z tego segmentu, to nowa kategoria na rynku. Jest to połączenie czasopisma z książką kulinarną. To prawdziwy „DESIGN KULINARNY” i rodzaj ALBUMU kulinarnego (dlatego zdecydowaliśmy się na częstotliwość dwumiesięczną). Wierzymy, że dzięki tej wyjątkowej formie czytelnicy zaczną kolekcjonować nasze pismo. „KUKBUK” porusza tematy około-kulinarne z pogranicza designu i kultury, dlatego śmiało można powiedzieć, że jest to wysmakowany magazyn kulinarno-lajfstajlowy. W „KUKBUK-u” oprócz wielu przepisów znajdziemy również wywiady, reportaże i felietony, które przedstawiamy w czytelnej formie na tle prostego, lecz eleganckiego układu graficznego.
KW: Co ma być głównym atutem pisma?
AM: Przede wszystkim jego innowacyjna forma, czyli połączenie czasopisma z książką kulinarną wzbogacone zdjęciami z własnych sesji fotograficznych (w pierwszym numerze nie ma ani jednego zdjęcia kupowanego z tak popularnych banków zdjęć). Oprócz tego zdecydowanym atutem jest współpraca ze znanymi blogerami i osobowościami kulinarnego światka, a także przedstawianie treści i fotografii w sposób naprawdę wysmakowany i elegancki. Zależy nam na tym, by mówić o jedzeniu jako o coraz ważniejszym aspekcie codzienności w sposób ciekawy nie tylko tych, którzy gotują, ale i dla tych, którzy kochają jeść. Nie mniej istotne jest promowanie zdrowych wyborów i świadomych postaw względem producentów żywności.
KW: Nie kupują Państwo fotografii z banków zdjęć. Wszelkie sesje są autorskie. To drogie rozwiązanie i niespotykane na naszym rynku. Skąd pomysł na takie rozwiązanie, zwłaszcza w momencie, kiedy wydawcy raczej oszczędzają niż wydają?
AM: Naszym celem było stworzenie prestiżowego magazynu kulinarnego, a to wiąże się oczywiście z jakością, czyli w tym przypadku autorskimi treściami i własnymi sesjami fotograficznymi. Poza tym stawiamy na przepisy z tzw. twistem – takie, które mają w sobie coś interesującego również dla kulinarnych wyjadaczy. Traktujemy naszych czytelników bardzo poważnie i chcemy mieć pewność, że to, co im pokazujemy, naprawdę składa się z wymienionych składników, których jakość jesteśmy w stanie skontrolować, i powstało dokładnie tak, jak to opisujemy. W przypadku korzystania z banków zdjęć nie ma możliwości wpływania na przepisy leżące u podstaw dań, ani kontroli procesów prowadzących do powstania poszczególnych fotografii.
KW: Kto jest głównym targetem nowego pisma?
AM: Czytelnicy „KUKBUK-a” to kulinarne hedonistki i hedoniści. Pozycjonowanie marketingowe pisma zakłada, że są to przede wszystkim osoby w wieku 25-50 lat z miast powyżej 100 tysięcy mieszkańców, kochające jeść i sprawiać sobie przyjemności. To ludzie, którzy interesują się jedzeniem, choć niekoniecznie gotują, inspirują się kuchniami świata, szukają informacji na jego temat w książkach, mediach, internecie. Liczymy na to, że nasi czytelnicy docenią nie tylko praktyczne i nowoczesne przepisy, ale też nieszablonowe tematy. „KUKBUK” powstał z myślą o nich – jako źródło ich wiedzy i inspiracji.
KW: Detaliczna cena pisma to 15 zł. Jaka cena będzie ustalona po okresie promocji i czy jednak taka kwota nie jest za bardzo wygórowana jak na polski rynek prasy?
AM: Naszym zdaniem cena ok. 20 zł za ponad 200 stronicowy dwumiesięcznik o charakterze kolekcjonerskim jest jak najbardziej odpowiednia.
KW: Jak ocenia Pani rynek pism kulinarnych w Polsce?
AM: Nie chciałabym oceniać innych wydawnictw i tytułów, widzę natomiast duże pole do popisu dla redakcji „KUKBUK-a”.
KW: W telewizji coraz większą popularnością cieszą się magazyny kulinarne. Rynek prasowy też nie narzeka na liczbę tytułów kulinarnych, a w sieci mamy mnóstwo serwisów i blogów poświęconych sztuce kulinarnej. Czy to chwilowa moda czy jednak stały trend?
AM: Obecnie coraz częściej zaczynamy być świadomi tego, co jemy i tego, co chcemy jeść. Przywiązujemy wagę do tego, jakich składników używamy, skąd pochodzą, czy zostały etycznie wyprodukowane, a także do tego, jak ostatecznie nasza potrawa wygląda. Chcemy, aby posiłki były zdrowe, a zarazem estetycznie i stylowo podane. Ponadto w coraz większym stopniu obserwuję wzrastanie wagi integracyjnej funkcji jedzenia – ludzie zaczynają gromadzić się wokół stołu, spotykać na targowiskach ze zdrową żywnością, na degustacjach regionalnych przysmaków i w wyrastających jako grzyby po deszczu nowych restauracjach. Kuchnia przestaje być królestwem sfrustrowanej pani domu, a w coraz większym stopniu staje się domeną przyjemności, miejscem, w którym karmi się nie tylko żołądki, ale i serca. To, co i jak podajemy, zaczyna świadczyć o tym, jacy jesteśmy – wyznacza również horyzont naszych wartości. Mam wrażenie, że kulinarny trend przestaje być tylko chwilową modą, a zaczyna być stylem życia.
KW: Jaki magazyn kulinarny robi na Pani największe wrażenie?
AM: Z istniejących na rynku europejskim i amerykańskim magazynów papierowych, największe wrażenie stale robi na mnie „Lucky Peach” – magazyn kulinarnego faszysty, twórcy marki i sieci restauracji Momofuku, Davida Changa. „Lucky Peach” to wydawnictwo, które mówi o jedzeniu i prowadzeniu własnej restauracji niespotykanym dotąd w jednym miejscu głosem największych światowych kulinarnych wizjonerów, skupia się na historii poszczególnych potraw, na procesach, którym ulegają produkty kulinarne. Prowadzone jest równie bezkompromisową i twardą ręka, co samo Momofuku. To zupełnie inny magazyn niż „KUKBUK”, bo jego strona wizualna nikogo raczej nie przysporzy o ślinotok, ale cenię go również za to – nie ulegając modzie na pięknie sfotografowane jedzenie, David Chang tworzy charakterne, wciągające magazynowo-kulinarne dzieło totalne. Ogłuszająca to lektura.
KW: Rozumiem, że skoro kieruje Pani pismem kulinarno-lifestylowym, uwielbia Pani gotować. Co jest Pani specjalnością?
AM: Nie, zupełnie nie! Uwielbiam za to jeść. Jestem, można by rzec, specjalistką od jedzenia. Gros swojej pensji wydaję na jedzenie w restauracjach. Jako jaroszka wprost przepadam za owocami morza, chętnie przyrządzanymi jak najprościej, by wydobywać ich naturalne smaki, a także za nabiałem, który w mojej diecie jest obecny pod każdą postacią: serów, jogurtów, jajek. Sezonowo w dużych ilościach pochłaniam świeże warzywa, ostatnio doceniam powracające w chwale do restauracyjnych kart buraki. Zima to dla mnie czas owsianek i zup-kremów i przygotowanie tych pierwszych to bodaj najdalej idący wysiłek kulinarny, jaki podejmuję na co dzień.
KW: Dziękuję za rozmowę.
Agata Michalak – redaktor naczelna magazu. Dziennikarka, miejska entuzjastka. Z wykształcenia kulturoznawczyni i specjalistka od horrorów. Przez ponad sześć lat wierna pracownica miesięcznika „Aktivist”, z którego odchodziła jako najdłużej urzędująca redaktor naczelna. Wywiadowczyni na usługach „Wysokich Obcasów” i, do niedawna, „Exklusiva”, pisywała też do berlińskiego dwutygodnika „Zitty”, „Sukcesu”, „Rzeczpospolitej” czy „Newsweeka”. Współtworzyła dział kultury w portalu Tomasza Lisa naTemat.pl, współprowadziła autorską audycję gastronomiczno-miejską „Przygoda Za Rozsądną Cenę” w radiu Roxy, zdobywała szlify jako kuratorka polsko-niemieckiej wystawy designu. Dziś prowadzi bloga o eko-designie w lifestyle’owym serwisie He!!o Zdrowie oraz oprowadza znajomych i nieznajomych po knajpach stolicy.
Aktualnie nie mamy ofert pracy.
Dodaj swoją ofertęDo zdobycia jeden egzemplarz książki.
Zapraszamy do współpracy. Cena dodania do katologu od 149 PLN netto.
Komentarze